10 stycznia 2014
Czy to prawda, że w Polsce są piwa bez chmielu?
Bierzemy się za bary z kolejnym piwnym mitem – czy to prawda, że duży odsetek piw na naszym rynku nie zawiera chmielu?
10 stycznia 2014
Bierzemy się za bary z kolejnym piwnym mitem – czy to prawda, że duży odsetek piw na naszym rynku nie zawiera chmielu?
Prawda jest taka, że zarówno piwa rodzime, jak i te zagraniczne zawsze są chmielone. Warto też pamiętać, że przyprawa do piwa może występować pod różnymi postaciami, niekoniecznie tylko zielonych szyszek. Równie dobrze może to być chmiel granulowany albo ekstrakt, które łatwiej się transportuje i przechowuje, co z kolei pośrednio ułatwia też sam proces warzenia piwa. Chmiel sam w sobie to zresztą bardzo wdzięczny temat, któremu poświęciliśmy osobny artykuł.
W porządku, ale skoro tak, to skąd właściwie wziął się mit o piwach bez chmielu? Jak to zwykle bywa – z niewiedzy. Wystarczy, że zwolennik teorii spiskowych weźmie do ręki puszkę czy butelkę typowego lagera i spojrzy na skład trunku. Znajdzie tam informacje na temat procentowej zawartości alkoholu, obecności słodu jęczmiennego, ale ani słowa o chmielu. Nabrawszy podejrzeń zerknie jeszcze na krawatkę Namysłowa Białego Pszenicznego i Książęce Trzy Słody, gdzie z kolei informacja o wykorzystaniu do produkcji ich chmielu stoi jak wół (w tym drugim przypadku nawet dwóch gatunków jednocześnie) i skandal gotowy!
Tymczasem rozwiązanie zagadki nieobecności przyprawy na etykiecie jest banalne. Na wielu opakowaniach nie wyróżniono dokładnego składu piwa, ponieważ nie ma takiego obowiązku. Zatem to, że nie ma tam informacji o chmielu wcale nie oznacza, że nie ma go w ogóle. W końcu często nie ma tam również informacji o wodzie, ale nikt nie ma wątpliwości, że piwo ją zawiera, prawda?
Idąc tym samym tropem można przypuszczać, że mit o spirytusie wziął się z tego, że w składzie piwa nie znalazły się drożdże. Skoro ich nie ma to do piwa na pewno dolano spirytus! Kolejne bezeceństwo producentów piwa obnażone i woda na młyn “reporterów”, którzy uwielbiają afery, nawet jeśli są wyssane z palca.
Czemu browary nie podają na etykietach pełnego składu piwa? Świat pędzi, a dzisiejsze metody efektywnej i szybkiej produkcji wymuszają na browarach zastosowanie innych niż tradycyjne metod warzenia. Kiedy klient zobaczy na etykiecie informacje o użyciu grysiku kukurydzianego, ekstraktu chmielowego czy syropu maltozowego, na pewno spojrzy na piwo mniej przychylnym okiem.
Dlaczego jednak pomija się drożdże i chmiel, ale zawsze pisze o słodzie? Czy jest on ważniejszy od innych składników? W pewnym sensie tak właśnie jest – słód jęczmienny to silny alergen, a prawo wymaga wyszczególniania alergenów na opakowaniach produktów spożywczych. Tak samo jak na paczce paluszków czy chipsów znajdziemy informację, że “zawierają gluten” albo “mogą zawierać śladowe ilości orzechów”.
Na szczęście browary coraz chętniej podają pełny skład swoich trunków, co jest dobrym zwyczajem i pewnie z czasem stanie się standardem. Jest więc nadzieja, że obydwa mity umrą w końcu śmiercią naturalną, a tropiciele spisków będą musieli szukać sensacji gdzie indziej. Na przykład na Marsie, bo niektórzy utrzymują, że Curiosity zrobił tam zdjęcie palca Marsjanina.
Wracając jednak na ziemię piwa produkowane z pominięciem chmielenia rzeczywiście istnieją. Ich przykładem jest International Arms Race od Brew Doga albo Fasberg. Ktoś próbował?